Kto, co i dlaczego.
Jestem certyfikowanym coachem, on-board coachem i executive coachem.
Kilka faktów:
NAJWAŻNIEJSZE STUDIA:
- Studia Podyplomowe, Coaching and Mentoring, SWPS, Warszawa
- Studia Podyplomowe, Zarządzanie w Edukacji, WSNS, Lublin
- Studia Podyplomowe, Coaching w Edukacji, WSNS, Lublin
- Dartington College, Management and Social Projects, Management Dept., Totnes, UK
- MA, Akademia Sztuk Pięknych, Poznań
- St. Martin’s College of Art and Design, Londyn, UK
- William’s College, Business English, Londyn, UK
- MA, Uniwersytet Śląski, Filologia Angielska, Katowice
- BA, Kolegium Języków Obcych, Konin
OSTATNIE STANOWISKA:
Executive coach, Coach, Assistant Director, Board PA, Director PA, Assistant Manager, Event Manager, Educational Manager, Creative Manager, Project Manager, Ambience Manager, Assistant Curator
NAJWAŻNIEJSZE MIEJSCA PRACY:
- zkLend, crypto-market
- Montessori Nursery, Dobra
- Domy Dziecięce Montessori – Przedszkole i Szkoła Podstawowa, Porębka
- Tommy Hilfinger, Brugge, Belgia
- 180HB, Agencja reklamowa, Warszawa
- Rebecca Hossack Gallery, Londyn, UK
- Jig Jaq Gallery, Londyn, UK
- Mediations Biennale, Poznań
- Asia- Europe Mediations, Poznań
ZZA KULIS:
Od dziecka oglądałam rysunki Ludwika Jerzego Kerna, wpatrywałam się jak moja mama z lekkością wypełniała krzyżówkę w Przekroju i wsłuchiwałam się w rozmowy o kulturze, świecie i ludziach. Godzinami, w oparach terpentyny, pozowałam tacie do portretów, które do tej pory wiszą w moim rodzinnym domu. Po obiedzie szliśmy na spacer w poszukiwaniu leśnych skarbów, a w lecie jeździliśmy na wyprawy rowerowe, wyjazdy za miasto pod namiot czy spływy kajakowe. Gdy rodzice zajęci byli swoimi obowiązkami, ja do zmroku biegałam po podwórku, jeździłam na rowerku, przewracałam się, wracałam do domu podrapana, zmęczona i szczęśliwa. Graliśmy grupowo w 5-metrową skakankę, robiliśmy widoczki z potłuczonego szkła i oglądaliśmy historyjki z gum balonowych. Nie miałam jednej najlepszej przyjaciółki, miałam grupę koleżanek i znajomych, dzięki którym dowiadywałam się więcej o sobie, niż o nich. Wierzyłam, ze świat jest piękny, dobry i sprzyjający, czasami był dla mnie nieznany, często zagadkowy, ale nigdy nie czułam się obco czy nie u siebie. Mój mały świat w małym miasteczku dawał mi poczucie bezpieczeństwa. Miałam jednego misia, dwie lalki i całe podwórko przygód. Chodziłam spać o tej samej godzinie i spałam spokojnie i głęboko.
Całe moje dalsze życie było przedłużeniem podwórkowych wydarzeń, ciągiem poszukiwań, odkryć siebie w świecie, siebie w relacjach z innymi ludźmi, kulturami i krajami. Sprawdzanie siebie jak daleko mogę od siebie odejść by jeszcze być sobą. Jak bardzo mogę o sobie zapomnieć i zagubić się by znaleźć się z powrotem silniejsza i pełniejsza.
Studiując filologię angielską poznałam wspaniały świat innej kultury, smutki kolonizacji angielskiej, białego misjonarstwa i narzucania światu swojej wizji. Studiując sztuki piękne odkrywałam różnorodność perspektyw tego samego zagadnienia, człowieka i przedmiotu. Heterogeniczność, odmienność i wielorakość stało się stałym już stałym mianownikiem w moim myśleniu. Dzięki Akademii Sztuk Pięknych zdemaskowałam poczucie cielesnego wstydu, które automatycznie zamieniło moje dostrzeganie piękna i szacunku do nagiego ciała i połączenia się z sobą nie tylko na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, ale także fizycznym. Przez lata dbanie o siebie intelektualnie było sprawą oczywistą. Dbanie o siebie emocjonalnie nie było już takie naturalne, a dbanie o ciało było najbardziej wątpliwe.
Spojrzenie na siebie z bliska: swoją kulturę, swoje problemy, swoją rodzinę, swoje ciało, a potem oddalenie się od europejskości, społecznych problemów, rodzinnych kłopotów czy cielesnej charakterystyki zmieniło całkowicie optykę mojego bycia. Postawienie znaku równości między wymaganiami i opieką nad intelektem, emocjami i ciałem było dla mnie najbardziej rewolucyjne. Było to także smutnym odkryciem, jak zaniedbywane są te istotne elementy w wychowaniu i edukacji. Dlatego czytam wszystko, co tylko mogę: m.in. Opowieści o różowych delfinach, Sapiens: od zwierząt do bogów, Zen: proste życie, Listy Szymborskiej, Sekretne życie drzew, Potęgę teraźniejszości, the Essential Dalai Lama, Atomic Habits czy bajki z lat 70. i 80 oraz słucham mądrych podcastów by nieprzerwanie poszerzać moje horyzonty.
Robię w wolnych chwilach to, co mi sprawia radość: jestem instruktorem jogi, chefem kuchni, specjalistą do żywienia sportowców. Chodzę na siłownię, na spacery, medytuję, uczę się grać na ukulele, a czasem umawiam się na domowy obiad ze starszą panią sąsiadką.
Dzielę się tym, co umiem i potrafię, ucząc innych jako wolontariusz. Poznaję wtedy najwspanialszych ludzi, których nigdy bym nie spotkała, ograniczając się tylko do mojej branży.
Niezależnie od stanowiska czy rodzaju pracy pamiętanie o sobie, kolegach z pracy, podwładnych, zwierzchnikach, przechodniach na ulicy, dentyście, weterynarzu, księgowym czy mechaniku jako o jednym organizmie, jako o jednym mechanizmie i traktowanie każdego jako podmiotu, rozwiązuje wszystkie problemy.
Spokój, szczerość, otwartość rzadko występują w naszym codziennym menu. Gdy o nich zapominamy wkrada się agresja, back-biting, zakłamanie i obłuda. Wypalenie zawodowe, izolacja wewnętrzna, separacja w zespole, opór przed zmianą, brak zaangażowania to symptomy rozdwojenia egzystencjalnego, to oznaki, że już czas po mnie zadzwonić.